Czyli kończy się 2022, zacznie 2023 i życzę Wam radości - tych małych i tych wielkich, spokoju i szczęscia, a także zdrowia i kasy, bo viadomo...
A teraz tango! I nie tylko ;-)
Uściski!
L.
Czyli kończy się 2022, zacznie 2023 i życzę Wam radości - tych małych i tych wielkich, spokoju i szczęscia, a także zdrowia i kasy, bo viadomo...
A teraz tango! I nie tylko ;-)
Uściski!
L.
No i nie bardzo mogę nawrzucać, gdyż prezenty same ;-)
Ale obie zaległe chusty skończone, jedna już wysłana do Australii, a druga dosycha i mam nadzieje na odbiór osobisty, bom się dawno z moją Przyjaciółeczką nie widział.
A teraz komin, co się był zrobił również jako prezent.
Ot, taki zwyklak, ale nie było mnie stać na więcej, gdyż elektryczność w mózgu jeszcze nie wróciła.
Inna rzecz, że wróciła (choć nie cała, ale na tyle, żeby te ażury ogarnąć) za sprawą yt. Algorytm yt mnie naprawdę kocha, bo podrzucił mi TO:
I ja Wam napiszę tylko, że spędziłem 3h słuchając In Mo Yanga na ciągłym odtwarzaniu, przy czym tak mi sprawność umysłowa skoczyła, że skończyłem w 4 dni obie te zaległe chusty.
Polecam!
Poza tym przesłuchałem nową książkę R. F. Kuang. To jest rzecz obłędna! Ma wyjść po polsku w przyszłym roku, ale gdyby ktoś się nie mógł doczekać, to jest np. tu:
No i oczywiście niech 2023 będzie lepszy.
Live long and prosper.
A ja się udaję na zasłużony odpoczynek.
L.
Wiecie, nie jestem fanem moheru, ale jak zobaczyłem to, co ufarbowała moja wspaniała koleżanka Natasza, to mi zapikało. Zresztą co się będę produkować, sami zobaczcie:
Przyszła zima, jest miło. Niech nam wszystkim będzie lepiej :-)
L.
Ech, wiem, że ostatnio wrzucam same dźwieki, ale tylko takie, które mnie zachwycą. A algorytm dostarcza bardzo dobre rzeczy.
Oto coś, co mi bardzo pomaga przy przygotowywaniu sesji D&D, bo choć najlepsza jest cisza (do pisania różnych opcji scenariuszy - grupa może zawsze wybrać co chce robić i dokąd pójść, jak akurat DM się nie przygotował, to musi improwizować bardzo ;-)), to do kombinowania zanim napiszę muzyka bardzo sie przydaje. A że teraz będzie koniec aktu, to opcji (i kombinowania) również musi być więcej ;-)
2 chusty w produkcji, kilka projektów skończonych, ale nie obfoconych, jakoś się nie składa ostatnio...
Miłego
L.
Zatem idę na lody, a Wam zostawiam moje dzisiejsze odkrycie.
Mam tu tyle w głowie nawiązań do tylu rzeczy, które lubię od lat, że chyba będe słuchać na ciągłym przez kilka dni.
Dziękuję ci, o Wielki Algorytmie yt!
Dobre to baaaardzo!
Miłego!
To, proszę Szanownych, jest utwór, który zmienił moje życie, kiedy miałem lat 10 :-P
Od tamtej pory różne indywidua zarzucaja mi brak gustu muzycznego i wiele innych rzeczy. Co nie zmienia faktu, że Siekiera mnie rzuciła na kolana i nadal kocham miłościa wielką!Zacznijmy od szyszaka. Pierwszy był z grubaśniej szarej wełny i został (wraz ze wszystkimi innymi udziergami) oddany na zbiórkę tuż po wybuchu wojny w Ukrainie.
Zostały mi całe 2 czapki i jednak stwierdziłem, że może jeszcze jedna mi się przyda, no bo nie wiadomo jaka ta zima będzie.
Druty 3,5, wełna ręcznie farbowana przeze mnie, 100% antyczna owca ;-)
Ten szyszak skończyłem już dawno temu, ale nie składało się jakoś, żeby mu foty zrobić, a ponieważ teraz nie mam żadnej jasnej oświetlonej ściany, to Leopold pozuje na tle jak widać ;-)
Lektury... No tu się działo. Od ostatniego posta całkiem dużo się działo, bo wpadłem w ciąg... Niektórzy piją przez tydzień, ja potrafię przez tydzień czytać bez przerwy... No i przeczytałem.
Jakoś tak mi się na fb rzuciło w oko wydarzenie, kazali się zapisać, to się zapisałem i myk myk, wsiadłem w tramwaj numer 6, gdyż teraz mieszkam po drugiej stronie Wisły, ale Praga i Grochów, to moje dwa ulubione miejsca,
Spacer sfinansowało miasto stołeczne Warszawa, co jest świetną inicjatywą, a oprowadzał niezrównany Jarek Spacerolog Praski z Praskiej Ferajny (mam na pasku, też możecie sobie wrzucić w ulubione!).
Zaczęliśmy od podziału grupy, jedna została w miejscu, do którego zaraz wrócę, a część poszła odwiedzić pana Józefa Kaliszewskiego i jego zakład kuśnierski przy Jagiellońskiej 20.
Dla posiadaczy futer rada: w dżdżyste dni wywalać na balkon, nigdy nie suszyć przy kaloryferze, a przechowywać w płótnie (poszwa na kołdrę z bawełny lub lnu sprawdzi się doskonale), a nie w plastiku.
Dla części grupy pierwszy, dla nas drugi przystanek - pracownia jubilerska i złotnicza państwa Schiffers, która mieści się przy ulicy Kępnej 9.
Firma powstała w 1888 roku, od 1905 działa na Pradze. Człowiek mógłby tam siedzieć i słuchać godzin sześć i pewnie jeszcze by było mało! Firma miała filię w Teheranie, ale działalność na tamtejszym rynku zakończyła się fatalnie... Nie będę zdradzać szczegółów, bo to jeden z powodów, dla którego warto pracownię odwiedzić ;-) A teraz reszta powodów:
Te emalie są obłędne! ❤️
Następny przystanek to jedna z "tych" ulic ;-) ponoć tam po zmroku nie należy się zapuszczać, ale to bujda. Brzeska ma swój urok i kropka!
W kamienicy, a właściwie dwóch, bo pracownia renowacji i galeria mieszczą się pod numerami 6 i 4, jest mały raj dla drewnolubów. Firma należy do Filipa Stanowskiego, a założona została 40 lat temu przez ojca obecnego właściciela. Pani Aneta z pasją i swadą opowiada o drewnie, meblach i jeśli macie daleko, to prowadzi również bloga Starych mebli czar. Bardzo warto!
Kolejnym mistrzem w swoim fachu, którego odwiedziliśmy był pan Leszek Hardej. Studiował na politechnice, zajmuje się skórami - jeśli macie ukochaną skórzaną torbę, buty lub kurtkę, które wymagają odświeżenia, to najlepiej zgłosić się do pana Leszka. Renoskór mieści się przy ulicy Targowej 66/4 (w pawilonach, trzeba wejść w bramę!) i serio, gdyby pan Leszek brał uczniów, to hmmm hmmm :-)
Na koniec w programie (bo jak się okazało nie dla mnie ;-)) była wizyta u szewca i cholewkarza, wielkiego fana Legii, pana Ryszarda Wieteski, przy ul. Inżynierskiej 1.
Pan Ryszard to ten w czerwonej koszuli.
No ale obok, Kochani, obok jest Antykwariat Zakładka! A ja nie przechodzę obojętnie, wlezę zawsze, żeby sobie popatrzeć chociaż, jednakowoż tym razem książka z Zakładki pojechała ze mną do domu ❤️❤️❤️
Takie niespodziewane spotkania są najlepsze, a ja polecam bardzo serdecznie, bo tam jest tyle dobra, że oh myyyyyyyy!
Miłego!
Się robi (czapkę, 2 chusty, chyba szal), się czyta, ale przede wszystkim się tyra, więc mało się wrzuca na bloga ;-)
Miejcie się dobrze, bądźcie szczęśliwi i bezpieczni, do następnego!
A ja idę poczytać o Wszechświecie!
Idzie zima ;-) Trzeba się zaopatrzyć w duże ilości ciepłej odzieży. Planuję sweter jeszcze, ale na razie nie mam siły. Po tym cholernym covidzie jakoś tak mi wszystko niehalo... Coś tam dłubie, ale powoli i bez entuzjazmu, tym bardziej, że strasznie dużo pracy mam jakoś ostatnio... Przydałby się kolejny urlop, albo te miliony w lotto ;-) na razie jednak szału nie ma, za to spacerów więcej, bo już serio nie wyrabiam z tymi dwoma pracami.
Ale czapa się zrobiła, wolno się robiła, ale jest. Kolor właśnie taki szaro-tęczowy, fajny ten melanż mi się znalazł.
100% wełna, druty 2 lub 2,5 (nie pamiętam już, ale na pewno cieńsze niż 2,75 wymienione poprzednio :-P)
Samego dobrego!
L.
Trach, bum, cyk - jednak covid, więc było trochę nieteges, a czasem nawet bardzo. Ale wróciłem ze stanu zombie.
W tzw. międzyczasie udało mi się zrobić 3 czapki, jeden t-shirt i zacząć 4 czapkę (albo komin) i mieć wciąż na drutach 2 chusty.
Dziś t-shirt, bo już został oddany prawowitej właścicielce z okazji byłych imienin i przyszłych urodzin. Ponoć wszystko jest gites, kiedyś pewnie będą i fotki "na ludziu", ale na razie jest słabo i z czasem, i z temperaturą.
Pierwszy raz w moim zawodowym życiu wziąłem 2 tygodnie urlopu i nie dałem się wmanewrować w zlecenia i inne takie. Okazało się, że 2 tygodnie po tylu latach zapierdolu to jednak za mało, bo organizm wysiadł i mam zapalenie zatok, gardła i uszu jednocześnie (nie, to nie covid, testy negatywne).
Co sobie zaplanowałem na urlop?
Otóż to:
I udało się tym razem. Niektóre książki potrzebują kilku podejść (albo 30 stron dziennie, jak przy "Magu" Fowlesa).
Od razu się przyznam, to nie było moje pierwsze podejście, ale do tej lektury ja naprawdę potrzebowałem być "wolny i swobodny". W stresie nie wejdzie, nie ma szans.
Jaką książką jest "Lód"? Dziwną. Filozoficzną. Zamarzło... czy cokolwiek w moim życiu zamarzło? Owszem. Prawda nas wyzwoli, tak mówią... mnie nie bardzo, bo kraj taki, co raczej zakłamanie preferuje, ale ja od 2014 już wiem kim jestem, więc zamarzło :-)
Czy polecam? Tak! Ale tylko wtedy, kiedy Wam się nie spieszy i kiedy macie otwarty umysł. Po tej lekturze przeszukałem zbiory biblioteczne światowe i zaordynowałem sobie Khuna i Wittgensteina w ramach radości z filozofii (z wykształcenia jestem filozof, niedorobiony, bo bez magisterki). Napiszę Wam tylko, że nauka jest wspaniała, że warto czytać rzeczy, które są "nieprzysiadalne", że warto czasem zerknąć w stronę inną niż ta, w którą patrzymy zazwyczaj.
"Lód" na pewno nie jest książką dla każdego, "Lód" jest książką dla uparciuchów, dla rogacizny takiej jak ja, co to się zaprze czterema i doczyta. Bo to nie jest książka relaksująca. To jet książka wymagająca i jeśli nie masz fazy na taką lekturę, to odpuść bez stresu. Być może kiedyś sięgniesz ponownie.
Polecam, warto, ale nic na siłę :-)
A teraz jeszcze piosenka, która mi zawsze przypomina o moich Przyjaciółkach, które znoszą zbyt wiele. Więc chętnie z Nimi pokrzyczę :-)
Żyję! Przeprowadzka odhaczona, chciwa baba pożegnana na wieki wieków, robię przechadzki po Bielanach gdyż teraz tu grasuję ;-) oraz staram się mieć urlop, ale viadomo no rest for the wicked ;-)
Znowu ucichnę na czas jakiś, dużo się dzieje, a ja nie daję rady z rozmnażaniem czasu.
Jakiś czas temu yt mi podrzucił takie cudo. Yt mnie chyba lubi, te polecajki muzyczne ma zwykle bardzo zacne.
Trzymajcie kciuki, kolejny ciężki miesiąc się szykuje :-/
Miłego wszystkiego
L.
Miałem napisać wczoraj, ale...
Kalina była, jest i będzie kimś absolutnie wyjątkowym w moim życiu. Poznaliśmy się jakieś 13 lat temu, na Szarotkach. Potem Kalina powiedziała, że ma bloga, na bloxie jeszcze wtedy. Nasze interakcje na żywo były sporadyczne, ale bloga śledziłem zawsze - wiadomo, kocham blogi.
Kalina i jej robótki, jej pomysły i waleczność w obliczu różnych przeciwności - o tym czytałem na blogu, na żywo zaś rozmawialiśmy o życiu, podróżach, o wełnie i dzieliliśmy się naszym fatalistycznym spojrzeniem na świat. Coś na rzeczy chyba jest, urodziliśmy się tego samego dnia.
Kalina - zapalona czytelniczka, zawzięta kinomanka, podróżniczka i doskonała partnerka do dyskusji wszelakich. Zawsze mówiłem: Kalina, Ty wiesz!
Kalina wiedziała. Wiedziała o bólu, o beznadziei, wiedziała, że czasem człowiek już zwyczajnie nie ma siły się szarpać. I nigdy od niej nie usłyszałem, że to, co czuję i jak jest nieważne, złe albo głupie, albo że "wymyślam". Bo Kalina wiedziała. I mam nadzieję, że wiedziała, że jest dla mnie ważna i wyjątkowa.
Już o tym pisałem, ale to właśnie Kalina nauczyła mnie, żeby nie walić łbem w ścianę (bo będzie tylko boleć ów łeb), ale odejść od tej ściany 2 kroki, rozejrzeć się, poszukać innych miejsc, a jak naprawdę nic się nie da zrobić, to usiąść sobie pod tą ścianą wygodnie i się zdrzemnąć, albo porobić coś, co się lubi. Nie mamy wpływu na tak wiele rzeczy. Jeszcze wciąż muszę się siłą powstrzymywać od walenia łbem, przypominam sobie wtedy Twoją filmową (a jakże!) opowieść i jedno zdanie: "Would it help?"
Kalina.
Do zobaczenia, Kochana!
Trochę inaczej wykoncypowany, trochę lepiej wyszedł, przede wszystkim mniejszy wyszedł ;-)
Tu na płotku, a potem poprosiłem Marynę, żeby mi machnęła foteczkę, bo szmoki zdecydowanie lepiej w towarzystwie modelek i modeli, niż płotków się prezentują. Włala - bardzo rzadka okoliczność, żeby zobaczyć mnie z udziergiem ;-)
Kolor w sumie pomiędzy górnym i dolnym zdjęciem, to jeden z takich, które prawdziwie wyjdą tylko w pełnym słońcu, a akurat nie było, za to było spotkanie dziewiarskie i doszliśmy do wniosku, że vibe był taki przedpandemiczny, tylko Magdy mi brakowało (uściski dla naszej Siostry Szydełko!).
U mnie dużo stresu, różne przyczyny tegoż - szykuje się kolejna przeprowadzka, ale jak wszystko dobrze pójdzie, to będzie coś na dłużej i choć dojazd będzie dłuższy, to warto :-) Trzymajcie kciuki!
Druga rzecz - 31.05 mam "randkę" z neurochirurgiem. Niewykluczone, że w końcu się pozbędę tego, co mi rośnie w głowie, za to też trzymajcie kciuki!
Poza tym będzie się działo, bo już od jutra Warszawskie Targi Książki, zapraszam serdecznie!
Za tydzień zaś I Festiwal Ilustracji i Komiksu - czyli w dniach 4 i 5 czerwca zapraszam Was do Konesera, bo też się będzie działo!
Na drutach Korozja od Miss Knitski, będzie kolejny sweter w serek. A w ogóle to są plany na kolejne 2 swetry - zobaczymy co z tego wszystkiego się wykluje. Nie kupuję żadnej wełny dopóki nie wyrobię tego pudła, co pełne dóbr ;-) Jak mi zabraknie, to mam też inne projekty w myśli ;-)
Trzymajcie się Kochani ❤️
Uściski!
L.
No w końcu, zeszło się pół roku prawie, ale ukończyłem tużurek, który miał w zamyśle być bluzą z kapturem, ale nie starczyło czarnego.
Czarnego nie polecam, nie wiem, jak bawełna może się tak kudlić, ale się kudli straszliwie... Unikajcie jak morowej zarazy włóczki o wdzięcznej nazwie Milano Cotton Sport.
Pozostałe kolory zakupione w Action, który się otworzył był w pobliżu. No i te się nie kudlą, ale są takie hmmm sztywne jakieś.
Wiem, wiem... Długo to trwało, w ogóle teraz jest strasznie, bo brzoza dała mi tak w papę, że wylądowałem u lekarza, żeby zmienić dropsy. Poza dropsami dostałem też steryd do nosa oraz jakiś do gardła, ogólnie jest cieplej, więc może w końcu przestanie mnie tak poniewierać :-(
A tymczasem Helenka zgodziła się zapozować, a ponieważ ja półślepy jestem, więc z 3 zdjęć tylko jedno wyszło w miarę ;-)