Miałem napisać wczoraj, ale...
Kalina była, jest i będzie kimś absolutnie wyjątkowym w moim życiu. Poznaliśmy się jakieś 13 lat temu, na Szarotkach. Potem Kalina powiedziała, że ma bloga, na bloxie jeszcze wtedy. Nasze interakcje na żywo były sporadyczne, ale bloga śledziłem zawsze - wiadomo, kocham blogi.
Kalina i jej robótki, jej pomysły i waleczność w obliczu różnych przeciwności - o tym czytałem na blogu, na żywo zaś rozmawialiśmy o życiu, podróżach, o wełnie i dzieliliśmy się naszym fatalistycznym spojrzeniem na świat. Coś na rzeczy chyba jest, urodziliśmy się tego samego dnia.
Kalina - zapalona czytelniczka, zawzięta kinomanka, podróżniczka i doskonała partnerka do dyskusji wszelakich. Zawsze mówiłem: Kalina, Ty wiesz!
Kalina wiedziała. Wiedziała o bólu, o beznadziei, wiedziała, że czasem człowiek już zwyczajnie nie ma siły się szarpać. I nigdy od niej nie usłyszałem, że to, co czuję i jak jest nieważne, złe albo głupie, albo że "wymyślam". Bo Kalina wiedziała. I mam nadzieję, że wiedziała, że jest dla mnie ważna i wyjątkowa.
Już o tym pisałem, ale to właśnie Kalina nauczyła mnie, żeby nie walić łbem w ścianę (bo będzie tylko boleć ów łeb), ale odejść od tej ściany 2 kroki, rozejrzeć się, poszukać innych miejsc, a jak naprawdę nic się nie da zrobić, to usiąść sobie pod tą ścianą wygodnie i się zdrzemnąć, albo porobić coś, co się lubi. Nie mamy wpływu na tak wiele rzeczy. Jeszcze wciąż muszę się siłą powstrzymywać od walenia łbem, przypominam sobie wtedy Twoją filmową (a jakże!) opowieść i jedno zdanie: "Would it help?"
Kalina.
Do zobaczenia, Kochana!
znalam ja tylko z bloga (od 2005r) i wymiany maili o ksiazkach; wspominalam ja wczoraj przegladajac blog.
ReplyDeleteIronią jest to, że na Powązki mam bliżej niż do Brwinowa...
DeleteNie znałam Kaliny osobiście, tylko poprzez bloga. Od wielu lat spotykałam ją w każdy poniedziałek i byłam z nią poprzez jej słowa spisane na blogu. Zazdroszczę Ci tego, że mogłeś z nią rozmawiać. Jej siła mnie zachwycała . Bardzo mnie zabolało jej odejście, bardzo.
ReplyDeleteŚciskam Cię mocno.
DeleteWracając z pogrzebu wysiadałem z metra i odurzył mnie zapach kwitnącego czarnego bzu. Będę się uśmiechać zawsze, bo ten zapach mi się połączył z Kaliną, a jak myślę o Kalinie, to zawsze się uśmiecham.
Pięknie Pan napisał o Pani Kalinie.
ReplyDeletePrzyjmij moje wyrazy współczucia, z powodu straty przyjaciółki.
ReplyDeleteNa pewno się jeszcze zobaczycie!
Nie znałam jej bloga, dopiero teraz przeczytałam jej ostatnie wpisy. Jestem przekonana, że oprócz tego, że mogłeś uczyć się od niej jak żyć, wszyscy możemy uczyć się od niej - jak odchodzić. Z dystansem, godnością, humorem, w gronie najbliższych...
Co niedzielę sprawdzam bloga... i nie ma nowego wpisu, choć bardzo bym chciał, żeby był... Ech...
Delete