Obiecane farbowanki. Część zeszłoroczna, w tym roku na razie tylko "wiśnie" i "szafiry" (według opisu na barwniku), czyli jak widać na zdjęciach brudny ciemnoróżo-fiolet i coś w podobie turkusu.
Moim największym natchnieniem w farbowaniu była Justyna, która niestety już tylko na fb wrzuca swoje cudeńka, ale wiele razy było o jej cudownych farbowankach ♥
No i tak, "Motylek" nie jest lepszy od innych, ale ma ten cudowny efekt niespodzianki, bo jeszcze ani razu nie wyszedł dokładnie tak, jak miał, według koloru na opakowaniu :-D
I wiem, że dla wielu z Was to nie będzie żadna zaleta, ale ja akurat lubię tę niepewność.
Dane techniczne, czyli jak farbuję. Otóż farbuję na małym gazie, w garze, po 2 zwitki maks, bo gar nie jest szczególnie wielki, za to wyłącznie do farbowania przeznaczony. To oznacza, że mam po 2 motki z jednego farbowania, pewnie jakieś 200 do 300 gramów maks danego koloru. Sypię dużo soli, a jak już wyłączę gaz (po mniej więcej godzinie), to leję ocet.
Wełna wyjściowa była beżowa, białe się farbuje intensywniej, ale nie będę narzekać.
Wełna wyjściowa była beżowa, białe się farbuje intensywniej, ale nie będę narzekać.
Wełna to 60% owca i 40% wielbłąd. Cienka, zalecane druty 2,5 - 3,5, przy chustach 4 też dają radę.
;-)
To moje ostatnie "dzieła" ;-)
Jeśli ktoś bardzo zapożąda, to mogę odsprzedać ;-)
A w kolejnym poście postaram się pokazać jak wygląda udzierg gotowy z farbowania wiśnia/pomarańcz ;-)
Uściski! Dobrego dnia i całego tygodnia!