Kiedyś na jednym szyldzie przeczytałem "włochacze robocze" i do tej pory nie mam pojęcia czym one są. Ale ponieważ życie mnie skopało awarią laptopa, przymusowym urlopem (to akurat mi dobrze zrobiło, nie oszukujmy się) oraz infekcją i ogólną breją, więc potrzebowałem zrobić COŚ. Nie kolejny projekt z czystej żywej wełny (dopracowany i wychuchany, na wykałaczkach i w ogóle), ale COŚ. COŚ INNEGO!
Włochatą włóczkę zobaczyłem i się zakochałem na zabój. Jest OBŁĘDNA!
Oczywiście syntetyk, ale... Zresztą zobaczcie ♥
To jest COŚ, co mnie wprawiło w absolutną dziką radość!
Na czapę i komin poszło chyba ze 4 motki. Druty numer 5.
Model: Leopold
(do kupienia/ for sale)
Gdyby ktoś chciał nabyć Włochacze, to prosz o info ☺
A tymczasem wracam do Wielkiego Wielbłąda, który już prawie, prawie... ale to ostatnie rzędy i jeden robię 30 minut... (te najostatniejsze będę na wykałaczkach dziubać z godzinę, więc już mnie wszystko boli).
Miłego tygodnia! Niech się ten straszny rok skończy i następny niech będzie super i wspaniały, o!
L.