Kolejna seria za mną, tym razem Joel Shepherd i jego saga Próba krwi i stali.
Dzikie dziecko, księżniczka, której nie rozumie nikt poza najstarszym bratem, po jego śmierci zostaje uczennicą mistrza miecza. I mogła to być po prostu historia o dziewczynce, która nie chce nosić falbaniastych sukienek, ale dzieje się tu dużo więcej. Poza ludźmi w tym świecie żyją też Serrini (dla ułatwienia taki trochę odpowiednik elfów z Tolkiena - mądrzy, kierują się rozumem, nie wdają się w wojny, krzewią sztukę, kulturę i naukę). Problem w tym, że król, ojciec naszej bohaterki jest głęboko religijnym verentyjczykiem, co nie tylko zakłada wiarę w bogów, ale i całkowite podporządkowanie kobiet woli kleru.
To oczywiście nie wszystko, bo ów kler wymyślił sobie zagładę całego ludu Serrinów. Jest mnóstwo polityki, epickie bitwy, rzezie na niewinnych i dużo tematów do przemyśleń.
Jest też propaganda, sianie nienawiści, koalicje oraz zmiany, które dokonują się nie tylko w bohaterach, ale także w tych, których poznali w swojej podróży.
Spłycam oczywiście, ale to tylko taka zajawka, a naprawdę warto sięgnąć po ten cykl.
A co u mnie? Wiosna, czyli brzoza i inne atrakcje, Ogólnie jestem zmęczony i nie mam siły na nic. Czytam trochę i to właściwie tyle z rzeczy poza pracą.
Ale jest zielono, kwitnie lilak i zaczyna kwitnąć jarzębina, więc czuję się szczęśliwszy ;-)
Miłego
L.