Wiem, to taki "buddyjski" termin, ale szczególnie teraz warto przypomnieć.
Nienawidzę świąt. Dla mnie to festiwal hipokryzji i konsumpcji. Jeśli przypominasz sobie nagle o kimś "bo święta", ale przez cały rok masz wywalone, to dla mnie to nie jest postawa godna pochwały.
No i dziwi mnie ta 3-dniowa celebra urodzin postaci jeśli nie mitycznej, to martwej od 2000 lat, skoro masz koło siebie ludzi, którzy są jak najbardziej REALNI i żywi. Warto o nich myśleć nie raz do roku, ale zdecydowanie częściej, bo kto wie, czy ich urodziny, które się "przegapiło" nie będą ostatnimi. Potem będzie można sobie głęboko wsadzić swoją "troskę" i uważność, bo trupom ani troska, ani uważność potrzebne nie są.
I tak, 2020 to trudny dla wielu rok. Część nie miała szczęścia i zwyczajnie już nie istnieje, część straciła pracę i dochód, jeszcze inni stracili dorobek całego życia.
A jeszcze inni zmagają się z chorobą, która nie jest zasługą covid-19.
I teraz będzie o takim przypadku.
Na Fruity Knitting trafiłem jakoś w październiku albo na początku listopada, bo yt mi radośnie polecił. I od razu obejrzałem kilka odcinków, a że lubię od początku, to ogromnym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że Andrew ma nieoperowalnego guza mózgu.
Pomyślałem sobie, K*&#@mać, dlaczego? No cholera jasna! Taka super rodzina, tacy zdolni i cudowni ludzie... I taki zonk...
Zerknijcie, a jeśli macie jakieś możliwości, to wesprzyjcie tu, proszę!
Ja od grudnia dołączyłem do grupy patronów. Dużo nie mogę, ale te $5 uskrobię, bo tak. Bo ktoś potrzebuje. Bo jeśli nie kupię sobie czegoś, co jest mi zbędne i tak, to nie zubożeję nic a nic. A zatem proszę, jeśli możecie, rzućcie piątakiem!
I to tyle. Ja oczywiście w pracy do 22:30, a potem mam dwie doby na odespanie stresów.
A, całe szczęście złotowłosy cherubinek ściemniał był, ufff. Co prawda pojechałem zakupić unikalny kolor nie-niebieski, na wypadek, gdyby pozostał, ale ściemniał i teraz nie wiem, czy użyję.
Pamiętajcie o tych, którzy wciąż żyją i są realni.
L.