Trauma i koszmar. Gdyby nie wiatrak od M. to byśmy z Misiatym już dawno zostali dwoma tłustymi skwarkami na tej patelni rzeczywistości. Jeszcze się jakoś trzymamy, ale jest słabo. A susza straszna, więc znowu wszystko podrożeje...
Małe radości, ale więcej kłopotów - jak zwykle :-/ Robi się pasiak, dużo się rysuje, się pisze (ale ostatnio słabo, bo im cieplej tym więcej galarety zamiast mózgu i skupić się nie można).
Już jakiś czas temu powstał sobie szyjogrzej/opaska z Plötulopi - ostatnie resztki wyrobione zostały do cna, ładnie wyszło, gryzie makabrycznie, zamierzam podszyć jakąś miękką materią. Zdaje się, że im bardziej sarkoidoza w natarciu, tym mocniej mnie wszystko uczula. Ot, życie.
Model: Leopold.
Uściski!
L.
Szyjogrzej w porządku, ale jeśli gryzący- to nie do noszenia.Pomysł z podszyciem chyba dobry. Milutkie i dodatkowo ciepłe są cienkie polarki- w szmatexach zawsze coś można trafić za psie/nomen omen/ pieniądze. ;)
ReplyDeletePolary u mnie odpadają, okropnie uczulają i skóra się poci w sztucznym.Myślę o miłym bawełnianym dżerseju. :-)
DeleteTeż mi polar na podszywkę przyszedł do głowy.
ReplyDeletePolar nieeeee... jakiś dżersej miękki.
DeleteA jakby tak nabrać oczka i dodziergać spód z jakiejś innej miękkiej i niegryzącej włóczki? Taki double knitting zrobić?
DeleteTo już będzie za wąskie, żeby przełożyć przez głowę :-)
DeleteA u mnie - błogo nic się nie chce w ciepełku, tylko tak sobie leniwie skwierczeć i wygrzewać zmarznięte psyche;-)
ReplyDeleteWeź :-( ja mam udar cieplny po przejściu pół kilometra... :-/
DeleteWyczytałam, że dobrze by mi było na Wyspach +7 zimą i 18 latem. Ale mam rodzinę i nici z dobrego klimatu. Mnie też te temperatury wykańczają. Szyjogrzej świetny, już tęsknię do jesieni.... Tak, jak Ty.
ReplyDeleteJa to ja, ale Misiaty może mi zejść śmiertelnie przez ten skwar :-(
Delete