Trauma i koszmar. Gdyby nie wiatrak od M. to byśmy z Misiatym już dawno zostali dwoma tłustymi skwarkami na tej patelni rzeczywistości. Jeszcze się jakoś trzymamy, ale jest słabo. A susza straszna, więc znowu wszystko podrożeje...
Małe radości, ale więcej kłopotów - jak zwykle :-/ Robi się pasiak, dużo się rysuje, się pisze (ale ostatnio słabo, bo im cieplej tym więcej galarety zamiast mózgu i skupić się nie można).
Już jakiś czas temu powstał sobie szyjogrzej/opaska z Plötulopi - ostatnie resztki wyrobione zostały do cna, ładnie wyszło, gryzie makabrycznie, zamierzam podszyć jakąś miękką materią. Zdaje się, że im bardziej sarkoidoza w natarciu, tym mocniej mnie wszystko uczula. Ot, życie.
Model: Leopold.
Uściski!
L.