Wednesday, 25 February 2015

147 - kult ciała, czyli dlaczego nie chcę być seksi

Będzie bez obrazków, ale mi się ulewa już od dłuższego czasu. Wiem, żyjemy w kulturze obrazkowej i pewnie, że szczupły i ładny jest milszy dla oka - też dążę do "szczupły i ładny". Ale...
O! jak mnie wpienia wszechobecny kult ciała, szczególnie obnażonego. Nie powiem, lubię sobie na ładnych ludzi popatrzeć, tak samo jak wolę przebywać w towarzystwie ludzi miłych, a nie ponurych zrzędów i zawistników. Co mnie jednak doprowadza do szczękościsku, to obowiązek pokazywania różnych części ciała, najlepiej publicznie oraz licytacja, która z przeproszeniem goła dupa jest bardziej "seksi". 
Mnie to mierzi, nie chcę być "seksi", nie chcę być fetyszem, obiektem, chcę być sobą. 
Ugrrrrrrrrrrh...
*
A poza tym życzę wszystkim szczęścia puchatego jak owieczka w Roku Owcy ;-)

Friday, 13 February 2015

146 - Space Opera czyli dlaczego NIE lubię chodzić do kina...

Wybierałam się na Interstellar, ale zaprzestali pokazów, więc poszłam dziś 13 i w piątek do kina na Jupiter Ascending



Kocham Rodzeństwo Wachowskich miłością wielką i niezmienną od czasu Matriksa (bo jak można nie kochać, no jak? ;-)), szczególnie, że Keanu zawsze boski.  Atlas Chmur się wielu ludziom nie podobał - ja oglądałam trzy razy z wypiekami na twarzy, jak dla mnie świetne kino.

Napisałam w tytule Space Opera, ale to raczej Opera in Space. Zjawiskowe efekty specjalne, genialna muzyka, fantastyczne kostiumy i...
spadająca Mila Kunis.



Mila Kunis jest śliczna, ale mam nieodparte wrażenie, że w tej historii chyba nie o śliczność chodziło. Może wybrali po prostu za śliczną, bo nie grała wcale, jak myła kibel, też nie grała, bo każda z nas jak myje kibel ma wyraz twarzy dokładnie taki sam - zniechęcenie zmieszane z obrzydzeniem. Jestem również w 100% przekonana, że budzik dzwoniący o 4:45 w NOCY każdego sprowokuje do wygłoszenia sentencji na temat niechęci do życia w ogóle, a własnego w szczególności. No słaba rola, szkoda, że główna.

Channing Tatum, czyli bezskrzydły wilkowaty genetycznie modyfikowany i ufarbowany na żółto gra trochę lepiej, ale niewiele. Ale cóż, przynajmniej ma fajny tyłek i trampki, których pożądam namiętnie. 

Za to czarne charaktery wypadają najlepiej: źli panowie, jeden brzydki, drugi ładny, przynajmniej wiadomo, że coś jest na rzeczy (nic więcej nie napiszę, bo zdradzę fabułę, a film jest pięknie zrobiony i warto go obejrzeć dla samej jego ładności, o!).

Ogólnie? Zajefajne widowisko. bardzo by mi się podobało gdyby nie współoglądacze żrący popcorn i inne rzeczy oraz szeleszczący papierami, plastikami i w ogóle gdybym miała bazookę albo kałacha, to bym wystrzelała... cisną mi się pod palce różne baaaaaaardzo brzydkie wyrazy, ale strzymię ;-)



Mówiłam już, że chcę te trampki? CHCĘ TE TRAMPKI!!!