Pani Krysia latem się przewróciła tak niefortunnie, że złamała rękę. Ręka, mimo operacji, śrub i płytek nie chce się zrastać i boli.
No i pomyślałem, że machnę mitsy z wielbłąda z owcą z dodatkiem moheru, żeby grzało i tak zwyczajnie, żeby było choć trochę lepiej...
To nie jest tak, że nic nie robię, ano robię, ale aparat mi wziął był i zdechł, więc nie bardzo mam jak robić zdjęcia...
W ogóle to żyję, mam się w miarę, ale zarobiony jestem, bo nowa robota dość czasochłonna jest ;-)
Miłego Wam
L.