bo się popruło calutki, tylko rękawy ocalały ;-) Zdjęć na razie nie będzie, znaczy owszem, ale Misiowe, a nie swetrowe, o!
Jakiś taki nieteges był ten pasiak, więc robię inny. Poza tym robię skarpetę na telefon (albo na klucze na drutach numer 14 (znaczy 2mm) i klnę w żywe skały.
Z innych aktywności - jestem, od 2010 roku, w skomplikowanym związku z pewną opowieścią, którą dzięki kopniaczkom delikutaśnym kilku Przyjaciół zamierzam dokończyć. No i tak siedzę, rozpłaszczam se zadek, wysmarkuję mózg i wykrztuszam wnętrze (gdyż brzoza! - ta Nemesis mego istnienia w okresie wiosennym) i w pozycji na stare schorowane zombie klepię powoli i z mozołem. Generalnie sarkoidoza daje w rzyć potrójnie teraz i choć duch ochoczy, to ciało mdłe i najchętniej by spało...
A Misiaka prawie na śmierć otruła sąsiadka-wariatka. Całe szczęście ma się już nieźle, choć wiadomo, każda taka historia u starego psa zdecydowanie pogarsza jego stan... Póki co cierpi tylko z powodu gorąca.
Prosz! Misiowy uśmiech na majówkę ;-)
Miłego!