Jakiś czas temu zobaczyłem klucze w drzwiach u sąsiadki z dołu. Zapukałem. Okazało się, że wisiały całą noc. Klucze luzem, cały wielki pęk, więc nie tylko do mieszkania. Gdyby ktoś zakosił, to byłoby źle i masa problemów. Postanowiłem więc zrobić sąsiadce etui, bo jak coś kolorowego dynda, to szanse na zauważenie dyndadełka wzrastają. A wiadomo, teraz wszyscy zabiegani i rozkojarzeni. Ciągły stres nie pomaga w niczym.
A poza etui na klucze powstały jeszcze dwa woreczki na kości. Jeden dla mnie, a drugi dla koleżanki, z którą gram w Blades in the Dark.
Skończyłem sweter dla Przyjaciółki (rok go robiłem prawie i niczego w życiu tyle nie prułem!), ale to jak już wręczę i może się uda od razu obfocić na ludziu.
Skończyłem też czapkę projektu Justyny Lorkowskiej Tied Knots i ona też musi poczekać na zdjęcia, bo chcę do niej jeszcze dorobić komin - to też będzie prezent.
Ogólnie jest mi niefajnie, bo zwykle za gorąco. Na "Bazyliszku" byłem na prelekcji Anny Brzezińskiej i o tym napiszę jak skończę czytać kilka książek autorki. One wielkie i grubaśnie, więc to potrwa.
Miłego!
L.