Dawno mnie nie było, bo się wzięło i pozajączkowało, aparat mi zdechł był, zepsuło się zdrówko, dokładniej nóżka (2 miesiące na leżąco z neosparinem w brzuch i jak się okazało, 4 miesiące później wcale nie jest szałowo). Ot, życie... Operacja 2 lutego...
Ale... Ponieważ dziś dzień taki, a nie inny, to mi chodzi od rana po głowie piosenka. I mam nadzieję, że wiecie, że jestem z Wami tak, jak Wy jesteście ze mną!
L.
P.S. Lista książek była długa, ale jakoś nie miałem weny, żeby szukać obrazków w necie, a jak już aparat się skończył, to i nie było czym robić zdjęć.
Polecajki będą, jak już ogarnę rytm blogowy, może coś udzieję (przez te wszystkie miesiące skończyłem skarpety, które zaczynałem w grudniu ubiegłego, lub na początku tego roku oraz jedną czapkę - poleciała bez fotek do Izuni, jak się pogoda zrobi jesienna, to pewnie obfoci cały zestaw).